W ubiegłym miesiącu Ministerstwo Infrastruktury przeprowadziło postępowanie mające na celu wyłonienie wykonawcy prognozy zapotrzebowania na pasażerski transport kolejowy na najbliższe lata. W sumie nic dziwnego, powinniśmy się cieszyć, że ktoś myśli dalekosiężnie, zamawiając prognozę popytu do 2025 roku, na podstawie której Ministerstwo będzie wywiązywać się z roli, jaka mu przypadła po wejściu w życie ustawy o publicznym transporcie zbiorowym. Mnie jednak zastanawia trochę szczegółów tego postępowania, w szczególności zapisów dotyczących doświadczenia wykonawcy.
W części V (punkt 3, podpunkt 2) Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia przeczytać można oczekiwania zamawiającego – czyli Ministerstwa Infrastruktury – odnośnie koniecznego doświadczenia potencjalnego wykonawcy. Cytując resortowy dokument – zamawiający uznaje, że ewentualni wykonawcy spełniają warunek odpowiedniego doświadczenia, jeśli – i tu uwaga! – „[…] w okresie ostatnich 3 lat […], zrealizowali z należytą starannością, co najmniej dwie usługi o wartości każdej z nich przynajmniej 80 000 zł brutto, które uwzględniały sporządzenie prognozy zapotrzebowania (popytu) na transport kolejowy w skali całego kraju dla okresu minimum 15 lat […]”. Jak zatem należy rozumieć te zapisy? Dodajmy w tym momencie, że ostatecznie zamówienie zostało powierzone Instytutowi Kolejnictwa, ale w tym momencie nie jest istotne, komu, lecz to, że w ogóle komuś powierzone zostało.
Zatem przeanalizujmy: Ministerstwo Infrastruktury raczej wiedziało, że jest jakiś podmiot, który będzie spełniać wymagania stawiane oferentom w zakresie doświadczenia. Gdyby bowiem Ministerstwo nie było pewne, że podmiot taki się znajdzie, to zakładać można, że warunki byłyby inne. Nie chcę tutaj bawić się w dziennikarza śledczego i insynuować zbyt daleko idących interpretacji – po prostu z doświadczenia pracy w samorządzie wiem, że na pewno nikt by nie organizował postępowania wiedząc, że obiektywnie nie ma podmiotu, który spełniałby wymagania w zakresie doświadczenia. Po prostu szkoda byłoby zachodu.
Teraz idźmy dalej. Przedmiotem oceny doświadczenia było wykonanie co najmniej dwóch prognoz zapotrzebowania na transport kolejowy w skali kraju w ciągu ostatnich trzech lat, przy czym każda z prognoz powinna obejmować okres co najmniej piętnastoletni. Zatem jeśli mamy rok 2011, to każda z dwóch prognoz, przygotowanych w przeciągu ostatnich trzech lat, powinna mieć jeszcze dwanaście lat aktualności.
Teraz kolejny element układanki. Zadajmy sobie pytanie, jakie instytucje mogły w ciągu ostatnich trzech lat zlecać usługi opracowania prognoz zapotrzebowania na przewozy kolejowego. Wydaje mi się, że nie była to Agencja Mienia Wojskowego, Agencja Rynku Rolnego ani też któryś z samorządów, wszak prognoza dotyczyć miała całego kraju. Do przedmiotu zamówienia najbardziej pasuje taka instytucja, która nazywa się Ministerstwo Infrastruktury.
Zatem konkluzja – możliwości są dwie:
pierwsza – Ministerstwo Infrastruktury w ciągu ostatnich trzech lat zleciło wykonanie dwóch prognoz i przyjęło je. Rodzi się zatem pytanie: po kiego grzyba kolejna prognoza, czy lądują one na półkach, że nie można skorzystać z dokumentu, który MI już posiada?
druga – Ministerstwo Infrastruktury w ciągu ostatnich trzech lat owszem, zlecało wykonanie prognoz zapotrzebowania na transport kolejowy, ale były one na tyle nierzetelne, że trzeba opracować nową prognozę. W tym przypadku rodzi się pytanie: dlaczego, skoro prognozy wcześniejsze były nierzetelne, uznano doświadczenie wykonawcy?
Oczywiście, można też przyjąć, że to wszystko spiskowa teoria dziejów, a Instytut Kolejnictwa (czy też dowolny inny podmiot, który byłby wybrany do realizacji zamówienia) w ciągu trzech lat sporządził prognozę zapotrzebowania na transport kolejowy w Gwatemali i Paragwaju…