Niedawno natknąłem się na informację, że wprowadzany szumnie na terenie GOP Bilet Metropolitalny sprzedaje się, delikatnie to ujmując, poniżej oczekiwań. W zasadzie dla mnie to nie stanowi żadnego zaskoczenia – działają proste prawa ekonomii i nikt nie pozwoli się na siłę uszczęśliwić nabywaniem za (relatywnie) niebotyczne pieniądze uprawnień do korzystania z dodatkowej oferty przewozowej, gdy nie jest mu to potrzebne. Z różnych komunikatów dla mnie najsmutniejsza jest zapowiedź akcji promujących Bilet Metropolitalny, o których jest mowa, że zostaną podjęte od września. Dlaczego jestem przeciwny takim działaniom? – Śląski Zakład Przewozów Regionalnych w chwili obecnej jest na „fali wznoszącej”, także właśnie pod kątem narzędzi promocyjnych. Może nie będąc jakimś wybitnym specjalistą od reklamy uważam, że spot radiowy (puszczany także poza radiem) za jeden z ciekawszych i co bardziej kreatywnych pomysłów na zachęcenie pasażerów do korzystania z kolei. W tym świetle promowanie Biletu Metropolitalnego stanowi krok wstecz, ponieważ trzeba też wiedzieć, co promować. Twórcy ciągle aktualnej koncepcji marketingu-mix słusznie uważali, że gdy szwankuje jeden z czterech elementów – nawet największe wysiłki położone na pozostałe składniki mieszanki marketingowej na wiele się nie zdadzą. Dlatego uważam, że zdecydowanie lepiej byłoby położyć nacisk na reklamowanie tego, co jest bezsprzecznie konkurencyjne, np. aglomeracyjnego a jakże połączenia Rybnik – Wodzisław Śląski.
Historia wspomnianego Biletu Metropolitalnego jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, który nazywa się integracją transportu. Z przyczyn chyba oczywistych (nie będę tu silił się na akademickie teorie) kluczowym obszarem integracji w transporcie publicznym jest powiązanie komunikacji miejskiej i lokalnej kolei. I tak zastanawiając się nad perspektywami integracji w tym właśnie zakresie wracam myślami do odbywających się jakiś czas temu targów w Sosnowcu. Na terenie SilesiaExpo tydzień po tygodniu odbyły się dwie zbliżone zakresem tematycznym imprezy: SilesiaKomunikacja i SilesiaRail. W obu przypadkach targom towarzyszyły interesujące konferencje branżowe – ubolewam, że z przyczyn osobistych nie mogłem wysłuchać wszystkich wystąpień. Natomiast to, co mnie uderzyło, to praktycznie zerowe „wzajemne zainteresowanie” obu środowisk tym, co słychać u „sąsiadów”. Przecież podstawą – ewentualnej – współpracy musi być wzajemne poznanie się, zrozumienie, wiedza na temat zasad funkcjonowania „tej drugiej” gałęzi transportu! Niestety, osoby będące gośćmi obu konferencji można policzyć na palcach jednej ręki – ja, mój Kolega i jakiś starszy Pan w okularach. Niestety, żadna z tych osób (z owym Panem w okularach zamieniłem kilka zdań w kuluarach) nie jest w jakikolwiek sposób władna do podejmowania działań w zakresie integracji…
PS. Czytelników zainteresowanych dalszym rozwojem sytuacji w zakresie przewozów międzywojewódzkich finansowanych z pieniędzy podatników proszę o cierpliwość. Ostatnio otrzymana korespondencja z resortu infrastruktury rzuca nowe światło na rzeczywistość, którą solennie obiecuję starać się drążyć.